piątek, 30 marca 2018

Smutna legenda skalnego kościoła (Felsenkirche) w Idar-Oberstein

Idar-Oberstein to niewielkie miasto (liczące ok.31 tys. mieszk.), położone w dolinie rzeki Nahe w zachodnich Niemczech, w kraju związkowym Nadrenia-Palatynat (Rheinland-Pfalz). Idar-Oberstein znane jest jako miasto klejnotów. Już ponad 500 lat temu wydobywane tu były szlachetne kamienie (zwłaszcza agat i jaspis). Do dziś można tu zwiedzać otwartą dla turystów jedyną w Europie kopalnię kamieni szlachetnych. Zwiedzanie jej jeszcze przede mną. Mam zamiar tu wrócić. Do Idar-Oberstein wstąpiliśmy na koniec październikowej wycieczki - tylko na chwilę. Z braku czasu skupiłam się więc na innej atrakcji tego miasta. Na średniowiecznym Felsenkirche (skalny kościół), wybudowanym (XV w.) wewnątrz wysokiej skały. 



Kościół ten jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych budowli w mieście, widoczną niemal z każdego punktu miasta. Według legendy, do budowy tego niezwykłego kościoła miało dojść po ogromnej tragedii. Otóż dwaj bracia Wyrich i Emich von Oberstein, mieszkający w zamku Bosselstein na szczycie skały, kochali się w tej samej dziewczynie, Bercie von Lichtenburg. Kiedy Wyrich dowiedział się o zaręczynach swojego młodszego brata z Bertą, z zazdrości wyrzucił go z okna zamku. Po tym potwornym czynie, wyrzuty sumienie nie dawały mu spokojnie żyć. Z grzechu wyspowiadał się przed opatem. A ten, jako pokutę, nakazał mu własnymi rękami zbudować kaplicę w miejscu, gdzie umarł jego brat. Kiedy kaplica została ukończona, w trakcie jej poświęcenia przez opata, Wyrich poprosił Boga o znak przebaczenia. Wtedy ze skały, tuż obok ołtarza, wytrysnęło źródło. Wytrysnęło wprost na Wyricha. I Wyrich utopił się w nim. Źródło to tryska ze skały do dziś.    


Przedziwny to widok, taka wysoko wznosząca się skała między domami - z ruinami zamku warownego na szczycie. Jeszcze większe wrażenie robi widok - wtopionego w nią kościoła.  



Na uliczkach prowadzących do Galerii Szlachetnych Kamieni popodziwiałam niektóre uliczne rzeźby... i dalej w drogę.  




O, to też dziwny widok. Lidl i starożytność - w tle. :D W pobliżu Galerii Szlachetnych Kamieni mogłam, choć z daleka, ale dzięki aparatowi fotograficznemu - z bliska, przyjrzeć się też i drugiemu Zamkowi Bosselstein (XV w.- zrekonstruowany), położonemu w sąsiedztwie starego zamku (XII w.), a właściwie (obecnie) jego ruin.  




Ten zamek również robi duże wrażenie. Choć zbudowany został dużo później od pierwszego zamku (ok.300 lat), to jednak oba zamki jednocześnie były zamieszkałe aż do roku 1600. Dziś tylko ten drugi zamek (na zdjęciu), po rekonstrukcji, jest używany. Niektóre jego pokoje zostały stylowo odrestaurowane i są wynajmowane na różnego rodzaju imprezy, uroczystości i seminaria.  

HKCz
13.11.2017

poniedziałek, 19 marca 2018

Ptactwo w podmiejskiej zagrodzie

Tak jak obiecałam w poprzednim wpisie, tym razem załączam fotki ptactwa z podmiejskiej zagrody. Można by rzec: słowo się rzekło, kobyłka u płotu, tyle że u mnie nie kobyłka, a struś. I cała reszta skrzydlatego piękna lotów i nielotów.



 Ten akurat struś był jakiś niewyżyty. Nie mogłam mu spokojnie zrobić zdjęcia, bo za każdym razem chciał mi porwać aparat. A dziobał bardzo celnie i mocno - z wyrzutu swej długiej szyi. W końcu udało mu się i z całej siły dziobnął w obiektyw. Ślad jego ataku pozostanie na obiektywie już na zawsze.  


Musiałam bardzo uważać, ażeby aparatu całkiem mi nie zniszczył. Albo nawet nie porwał. Strasznie był szybki. A ta jego mała główka kręciła mu się na wszystkie strony, niczym peryskop. 


Ten z kolei struś chyba jaja wysiadywał, bo w ogóle się z miejsca nie ruszał i nie reagował na moje nawoływania.  

 

Czujnie mnie jednak obserwował przez cały czas.
  

Kur i kurek w zagrodzie jest mnóstwo. Chodzą sobie wszędzie. I w ogóle się ludzi nie boją  


Ten kogut zaś chodził za mną wszędzie. Coś ode mnie chciał? A może tylko za stróża robił?  



Gęsi były jakoś mało towarzyskie. Odchodziły ode mnie dostojnym krokiem.  


Gołębie zaś podfruwały blisko mnie i spod oka mnie obserwowały.  


Ten indor ciągle odwracał się do mnie tyłem. A tak bardzo chciałam sfotografować jego piękne czerwone korale. I nie udało się.  


Towarzystwo mieszane ma sobie dużo do wygęgania, wykwakania i wykokania. ;)  


Nie lubią się?  


OK, OK, ja tu tylko fotografuję. :D  


Ta gąska chyba jest świeżo po "skubaniu", że jej tak skrzydła opadły. Ale widać, że nie wiele sobie z tego robi. Zainteresowanie moim rowerem bierze górą.  





Czasami musiałam całe to ptasie towarzystwo odpędzać od mojego roweru. Ich szczególne zainteresowanie oponami stawało się momentami niebezpieczne. Dla mojego roweru oczywiście. Ale w sumie dla mnie też. No bo jak bym do domu wróciła? 


HKCz
24.11.2015

Wizyta w podmiejskiej zagrodzie

Wyjeżdżając z domu rowerem, nie planowałam w tym dniu wizyty w zagrodzie. Znalazłam się tam przypadkiem. Bo kiedy jechałam południowym obrzeżem albstadckiej kotliny, na pewnym odcinku lasu, nagle zmuszona byłam zmienić kierunek jazdy. Znaki ostrzegawcze przed pracami drwali nakazały mi tę zmianę. Nie żałowałam, bo w zagrodzie spędziłam bardzo miły czas. Zwierzaki ze mną pewnie też. A było ich tam mnóstwo. I czworonożnych, i ptaków. Ale o ptakach w kolejnym wpisie.



Ten leniwy rudzielec cierpliwie czekał na mysz. Po chwili jedna nawet spod belek wychyliła swą małą główkę, ale jeszcze szybciej go schowała. Niepocieszony kot cierpliwie czekał dalej.


Ten osioł najwyraźniej coś ode mnie chciał. Co? Pojęcia nie mam... :D  






 Ten piękny kogut wszędzie za mną tuptał. Może to strażnik zagrody?  






Z lamami miałam ubaw. Zwłaszcza z tą białą. Robiła śmieszne miny i wydawała z siebie dziwne dźwięki. Na wszelki wypadek trzymałam odległość. A nuż miałaby ochotę we mnie plunąć?  



Tę kozę szczególnie zainteresował ruchomy obiektyw mojego aparatu.  


Nie mogłam się od niej odpędzić. Zachuchała mi całe szkiełko.



Barany na mój widok przybiegły z końca zagrody. Nie byłam pewna, czy im się tak spodobałam, czy tylko coś chciały ode mnie? Ale patrząc teraz na to zdjęcie, przypomniało mi się pewne powiedzonko... coś o "spadaniu" i o "drzewie". :D  

HKCz
22.11.2015

Nie bójmy się Uchodźców. Pomóżmy im

Wszystkie dzieci są śliczne. Wszystkie dzieci są kochane. Na zdjęciu mały uchodźca z Erytrei. Poznaliśmy się u pediatry. Nie będę się rozpisywać, bo mam nadzieję, że te zdjęcia same dadzą do myślenia.




(Zdjęcia te zrobiłam oczywiście za zgodą Mamy ślicznego Baby. Mama była pięknie ubrana w tradycyjny, bardzo kolorowy i ozdobny, ludowy strój).

HKCz
10.11.2015

niedziela, 18 marca 2018

A w tym lesie same dziwy...

Bo las, to nie tylko drzewa i zwierzęta. Las, to niezwykle magiczne miejsce. Miejsce, w którym za każdym w nim pobycie, zobaczyć można coś niesamowitego. Coś, co zaskoczy, zadziwi, zastanowi. A nawet, przy odrobinie wyobraźni, zainspiruje do stworzenia - wokół siebie - czegoś nowego.


















Myślę, że ten akurat obrazek, nawet dla ludzi bez wyobraźni, będzie natchnieniem. ;)

HKCz
9.11.2015