Ten akurat struś był
jakiś niewyżyty. Nie mogłam mu spokojnie zrobić zdjęcia, bo za
każdym razem chciał mi porwać aparat. A dziobał bardzo celnie i
mocno - z wyrzutu swej długiej szyi. W końcu udało mu się i z
całej siły dziobnął w obiektyw. Ślad jego ataku pozostanie na
obiektywie już na zawsze.
Musiałam bardzo uważać,
ażeby aparatu całkiem mi nie zniszczył. Albo nawet nie porwał.
Strasznie był szybki. A ta jego mała główka kręciła mu się na
wszystkie strony, niczym peryskop.
Ten z kolei struś chyba
jaja wysiadywał, bo w ogóle się z miejsca nie ruszał i nie
reagował na moje nawoływania.
Czujnie mnie jednak
obserwował przez cały czas.
Kur i kurek w zagrodzie
jest mnóstwo. Chodzą sobie wszędzie. I w ogóle się ludzi nie
boją
Ten kogut zaś chodził za
mną wszędzie. Coś ode mnie chciał? A może tylko za stróża
robił?
Gęsi były jakoś mało
towarzyskie. Odchodziły ode mnie dostojnym krokiem.
Gołębie zaś podfruwały
blisko mnie i spod oka mnie obserwowały.
Ten indor ciągle odwracał
się do mnie tyłem. A tak bardzo chciałam sfotografować jego
piękne czerwone korale. I nie udało się.
Towarzystwo mieszane ma
sobie dużo do wygęgania, wykwakania i wykokania. ;)
Nie lubią się?
OK, OK, ja tu tylko
fotografuję. :D
Ta gąska chyba jest
świeżo po "skubaniu", że jej tak skrzydła opadły. Ale
widać, że nie wiele sobie z tego robi. Zainteresowanie moim rowerem
bierze górą.
Czasami musiałam całe to
ptasie towarzystwo odpędzać od mojego roweru. Ich szczególne
zainteresowanie oponami stawało się momentami niebezpieczne. Dla
mojego roweru oczywiście. Ale w sumie dla mnie też. No bo jak bym
do domu wróciła?
HKCz
24.11.2015