Kocham zwierzęta. Na ich widok zawsze do nich podchodzę. Gdziekolwiek jestem. Chyba zbytnio nie przesadzę, mówiąc, że wszystkie zwierzaki z okolicznych wybiegów mnie już znają. Po podmiejskich okolicach śmigam najczęściej rowerem, i kiedy jakieś zwierzaki zobaczę, zatrzymuję się, pogadam sobie z nimi trochę, a potem je fotografuję. Tym razem głównymi bohaterami sesji zdjęciowej były kozy. To bardzo miłe modelki. Wszystkie z wdziękiem wpatrują się w obiektyw.
Te kózki również
wdzięcznie wpatrywały się w obiektyw mojego aparatu. ale nagle od
zachodu piorun gruchnął tak głośno, że wszystkie, jak jedna
koza, skierowały swój wzrok w tamtym kierunku. A ja od tego
huku aż podskoczyłam i mój paluszek wskazujący niechcący
nacisnął na spust migawki... A
potem,szybko już wskoczyłam na rower i wte pędy pognałam do
domu.