Jesień trwa. Trwa pięknie. Wprawdzie
ze złotojesiennej przechodzi już w brunatną, ale i w takiej szacie
jej do twarzy. Pogoda dopisuje. Temperatura ciągle dodatnia. A jak
już się zdarzy przymrozek w nocy, rankiem szybko mija. Oby taka pogoda trwała jak najdłużej.
Choć zima ma także wiele uroków, i nawet ją lubię, to jednak w
odpowiednim czasie i nie za długą. Już nawet nie z powodu ciągłego
odśnieżania, ale z powodu ubierania się na cebulkę. Rany, tyle
roboty z tym ubieraniem przed wyjściem z domu! Ale na szczęście
mam tak tylko wtedy, kiedy wychodzę do miasta. Bo do lasu, ubieram
się tylko w legginsy, T-shirt i kurtkę puchową z kapturem. I
jeszcze nigdy nie zmarzłam, w największe nawet mrozy. Wręcz
przeciwnie, najczęściej wracam do domu spocona… i zawsze rześka. No dobrze, nie będę narzekać, bo
póki co, pogoda jest piękna (no, przynajmniej tu gdzie mieszkam),
więc ciągle mogę sobie spokojnie biegać albo spacerować po
lesie, wdychać cudowne zapachy jesieni i uwieczniać ją w różnej
szacie.
Zapraszam
na ostatni tego roku romantyczny spacer
wśród
złotojesiennych drzew
Gdy się ogień na kominku
pali,
Lubię grzać się przy jego płomieniu...
I w przekwitłej młodości wspomnieniu
Odgrzebywać te iskry błyszczące,
Co tryskają z płomienistej fali
I znikają w ciemnościach gasnące...
Lubię grzać się przy jego płomieniu...
I w przekwitłej młodości wspomnieniu
Odgrzebywać te iskry błyszczące,
Co tryskają z płomienistej fali
I znikają w ciemnościach gasnące...
(Adam
Asnyk)
HKCz
(11.11.2012.)