W tym miejscu widać pozostałości po
dawnym trzęsieniu ziemi. Wspięłam się z rowerem
na górę i z
każdej strony pooglądałam ten przenicowany teren.
W dole kotliny widać małą część
miasta Albstadt.
A to jest to, co mnie tak bardzo
zbulwersowało. No wiecie co ludzie! Takiego chamstwa
tu nie było!
Jeszcze niedawno. Nie chcę na nikogo wskazywać palcem, ale domyślam
się,
kto to zrobił. Co za ludzie!
W tym zaś miejscu nadziwić się nie
mogłam, że jakiś bezdomny tu "kotwiczy". Legowisko jego
było przykryte plandeką, a cały ekwipunek równiutko ułożony na
pieńkach.
Samego bezdomnego tam nie było. Pewnie
wyruszył do miasta po pożywienie.
Kiedy zatrzymałam się na krótko,
zobaczyłam, że idzie pod górkę z wypchaną torbą plastikową.
Zatrzymał się przy mnie, zawołał:
"hallo!", pomachał ręką, i kiedy ja go też pozdrowiłam,
uśmiechając się, zaśmiał się głośno i poszedł w swoją stronę.
uśmiechając się, zaśmiał się głośno i poszedł w swoją stronę.
Zrobiłam jeszcze kilka fotek, i też
udałam się w swoją stronę.
Na koniec krótkiej przerwy jeszcze
jedno pamiątkowe selfie... i jazda do domu.
HKCz
24.04.2016