Na krótkiej przerwie uwieczniłam
parę oznak budzącej się do życia przyrody i... znów
pognałam
przez las.
Z lasu wyjechałam w zupełnie
innym miejscu niż myślałam że wyjadę. Cóż, jak się jeździ po
lasach,
to czasem trudno zgadnąć gdzie się wyjedzie. Najważniejsze
by się w ogóle wyjechało. ;)
Jak już się tu znalazłam
to pstryknęłam zdjęcie temu cmentarzysku aut... w anturażu
budzącej się
do życia natury.
Na krótkiej przerwie uwieczniłam parę
oznak budzącej się do życia przyrody i... znów
pognałam przez
las.
Aż mi się łezka w oku zakręciła,
kiedy zobaczyłam moje autko ciągle tu stojące. Na pewno
tu jeszcze
przyjadę... Ale rowerem, nie nowym autem.
A to ostatnie zdjęcie jakie zrobiłam
z siodełka z pierwszego mojego wypadu rowerem.
Zrobiłam,
bo Franciszka lubię. Bo to skromny, mądry, dobry, i
nade wszystko, bardzo
tolerancyjny CZŁOWIEK.
HKCz
11.04.2017