Po 2 miesiącach przerwy, znów mogłam pojechać na wycieczkę rowerową. Tegoroczna zima jest wyjątkowo łaskawa dla rowerzystów. I bardzo mnie to cieszy. Zbyt ciepło nie było, zaledwie 6 stopni na plusie (po nocnym przymrozku), z nieba na szczęście nic nie padało. Nie było na co czekać, trzeba było skorzystać z takiej okazji. Tęskniłam już za jazdą na rowerze. Myślałam, że pojeżdżę sobie tylko trochę, ale w końcu wyjeździłam po górach i lasach 30 km. Super się jeździło. Do domu wróciłam szczęśliwa... i wcale mi nie przeszkadzało, że byłam cała strzaskana różnokolorowym błotem.
Najpierw pojechałam na
kamienną alejkę, aby tradycyjnie już, położyć swój kamyczek.
W lasach po północnej stronie kotliny
drzewa były jeszcze mocno zaszronione po
nocnym przymrozku.
Tak fajnie mi się jeździło, że
nawet zdjęć nie chciało mi się robić. Kiedy zjeżdżałam
z gór
do miasta, poniosło mnie znów na kamienną alejkę. Tam
postanowiłam jednak nie
wracać jeszcze do domu... i
pognałam lasami na południową część kotliny.
Mgła nad miastem opadała bardzo
powoli. Wspaniały widok. Chwilkę tu postałam, chciałam
nasycić
oczy tym niesamowitym widokiem.
Do miasta wjechałam od zachodniej
strony kotliny. Po drodze, z siodełka, zrobiłam zdjęcie tej
dziwnej dzwonnicy. To kampanila. Bardzo współczesna kampanila. Już
z daleka słyszałam jej głośno bijące dzwony. W końcu to była
niedziela. Nadrobiłam drogi i pojechałam w kierunku tego "donośnego głosu". Chciałam z bliska zobaczyć to"cudo"
współczesnej architektury... No i nie wiem, czy mnie zachwyciło.
HKCz
21.02.2017