Reutlingen, to miasta w którym w 1989
roku wylądowałam zaraz po przyjeździe do Niemiec. Mam dużo
wspomnień z tego miasta. Ale raczej niezbyt przyjemnych. To były
ciężkie czasy. Aklimatyzacja i asymilacja w nowym kraju, bez
znajomości języka, nie może być lekka. Obecnie mieszkam 50 km od
tego miasta, jednak dopiero teraz po raz pierwszy je odwiedziłam. I
to dwa razy w przeciągu miesiąca, ale to tylko za przyczyną Córki,
która miała w tym mieście sprawę do załatwienia. Za każdym
razem zrobiliśmy sobie całą rodzinką wycieczkę po centrum
miasta. Wspomnienia odżyły, ale już łagodniej.
W tym budynku ćwierć
wieku temu był Hotel Paradis i to tu przez parę miesięcy
mieszkaliśmy. Nie był to dla na żaden paradis, ale miejsce przyśpieszonego hartowania
się - w myśl zasady: "Co nas nie zabije, to nas wzmocni". Tak mi wczoraj mój Syn
powiedział. I miał rację... Pewnie dlatego potrafimy żyć szczęśliwie.
mieszkaliśmy. Nie był to dla na żaden paradis, ale miejsce przyśpieszonego hartowania
się - w myśl zasady: "Co nas nie zabije, to nas wzmocni". Tak mi wczoraj mój Syn
powiedział. I miał rację... Pewnie dlatego potrafimy żyć szczęśliwie.
HKCz
26.11.2015