niedziela, 4 marca 2018

Lotnisko Albstadt-Degerfeld. Życie pulsuje tu mocniej

Do lotniska dojechałam przez przypadek, wracając z wycieczki rowerowej po albstadtckiej kotlinie. Byłam tu parokrotnie autem, ale dawno temu. Dlatego bardzo się ucieszyłam, kiedy w oddali zobaczyłam startujące szybowce. Będąc już na lotnisku, przyglądałam się startującym i lądującym szybowcom. W międzyczasie robiłam zdjęcia awionetkom, za co później zostałam nagrodzona wspaniałym pokazem akrobatycznym jednego z pilotów.


Lotnisko Albstadt-Degerfeld należy do Klubu Sportów Powietrznych. Leży na wysokości 878 m n.p.m., z pasem startowym (trawiastym) długości 1.100 m. Jest przystosowany dla samolotów lekkich, do 1.500 kg.




Z tego miejsca startują szybowce za pomocą wyciągarki. Wyciągarka to urządzenie startowe wyposażone w mocny silnik i bęben do zwijania liny startowej.  


Na pasie startowym lotniska rozwija się kilkusetmetrowej długości stalową linę, którą zaczepia się jednym końcem do wyciągarki, a drugim do szybowca.  


 Przy starcie facet od wyciągarki napręża najpierw linę a następnie rozpoczyna jej zwijanie z dużą prędkością, tak dużą, że po kilku sekundach szybowiec wznosi się  pod ostrym kątem. Po chwili, przy osiągnięciu odpowiedniej wysokości, pilot szybowca wyczepia linę i zaczyna swobodne szybowanie po niebie. Cudowny to widok.





Kolejne szybowce przygotowują się do startu.  


Niektóre szybowce już lądują. Pasażerka tegoż, szczęśliwa i pełna wrażeń. Słychać ją z daleka.  



 Lądowanie kolejnego szybowca.


Wieża Kontrolna. Niewielka, ale z pewnością lepsza niż ta... a niech ją!  


A tu właśnie start tego pilota, który dał pokaz akrobatyczny nad lotniskiem.  


Przygotowanie do lotu. Pełna koncentracja.  




Gotowy!


Ruszył! Na miejsce startu.  




Już stoi na starcie i czeka na sygnał z Wieży Kontrolnej.  


Poooszedł! I tak szybko, że nawet nie zdążyłam zrobić mu zdjęcia.  


W powietrzu kilkanaście minut kręcił beczki, korkociągi, latał pionowo dziobem w górę, po chwili dziobem w dół... by nagle, ni stąd, ni zowąd, zniknąć za horyzontem. Gdzie poleciał? Nie wiem. Ale wiem, że byłam niepocieszona. Tym bardziej, że nie zrobiłam mu żadnych zdjęć w tych jego powietrznych akrobacjach. Byłam tak bardzo zafascynowana jego wyczynami, że tylko wlepiałam wzrok w jego samolocik z rozdziawioną buzią i z wrażenia po prostu zapomniałam. No i zostałam z niczym. Koniecznie muszę powtórzyć tę wycieczkę. ;)

HKCz
6.08.2015