Kiedyś nie przepadałam za świętem
Halloween. Od kiedy jednak przekonałam się, że dzieciaki bardzo
lubią tę radosna maskaradę odnoszącą się do Święta Zmarłych,
tradycję tę polubiłam. I już od lat, kiedy dzieciaki, przebrane w
różne „straszydła”, przychodzą do mnie z zawołaniem: „Süß
oder sauer” (tłum.: „Cukierek albo psikus”), zawsze
obdarowywuję je różnymi słodyczami.
Halloween to naprawdę radosna zabawa.
Myślę, że zacni Celtowie, gdzieś tam w zaświatach, nie obrażają
się, że ich obrządek ku czci boga śmierci - Samhaina, dzisiaj tak
wygląda. Bo też Halloween (od ang. określenia All-Hallow, czyli „w
przeddzień wszystkich świętych”), wywodzi się właśnie z ich,
sprzed 2,5 tys. lat, celtyckiego obrządku.
Halloween w katolickiej Polsce nie jest
dobrze przyjmowany. Szkoda, bo dzieciaki dzięki tej zabawie, choć
„upiornej”, to jednak bardzo radosnej, uczą się także
pokonywać różne swoje codzienne lęki. Także lęk przed śmiercią.
HKCz
30.10.2015