Listopad wielu osobom kojarzy się
najczęściej z szarością i nudą. Mnie nigdy się tak nie kojarzy.
Raz, że nie umiem się nudzić. (Tak mam. Z natury). A dwa, że
często bywam w lesie, więc naocznie mogę stwierdzić, iż żadnej
tam szarości nie widać. W tym roku listopad szczególnie pięknie
nam się zaczął. W lesie malowniczo, złoto-jesiennie. Ale dużo
też zieleni jeszcze. Owady także można spotkać. Las tętni
wciąż życiem. Najwyraźniej nie zamierza jeszcze układać się do
zimowego snu.
Hihihi...! No i utrącili
mu dziób... A właściwie to chyba sam sobie - tej jesieni -
utrącił. Podest próchnieje coraz bardziej... Spadnie jak nic! ;)
Tego pluskwiaka
przywiozłam z lasu do domu na szybie auta. Przeniosłam go do
ogrodu.
Uwielbiam wieczorne
spacery z Aramisem. On chyba też. Tajemniczo wszędzie. Cichutko
wszędzie. Słychać tylko spadające liście.
Listopad zaczął się
piękną pogodą. Już od ranka w lesie niepodzielnie króluje
słońce. Jego promienie grzeją i złocą.
HKCz
3.11.2015