Zanim las zmienił swoją barwę z zielonej na różne odcienie żółci i czerwieni, obserwowałam co dzieje się z przyrodą. Zmiany zachodziły pomału i cichutko. Ale stanowczo i nieodwracalnie. Zwierzęta i roślinność swoim sposobem zaczęły się przygotowywać na chłodne i słotne dni jesieni... i jeszcze wolniej, na zimę.
Kiedy królestwo jesieni otworzyło swoje podwoje, nie wiedzieć czemu, ślimaki zaczęły
się wspinać... Nawet na ścianie mojego domu przyuważyłam dwa wytrwale podążające do góry.
Czy ktoś wie dlaczego?
Szukałam w Internecie odpowiedzi, i nie znalazłam. Znalazłam jedynie
stwierdzenie, że mają takie skłonności, a także fajny dowcip:
„Siedzi facet w oknie na czwartym piętrze, a tu ślimak wpełza na
parapet; pstryknął więc nieproszonego gościa, tak że ten spadł
na ziemię. Mijają trzy lata, dzwonek do drzwi; koleś otwiera, a
tam ślimak siedzi na dzwonku i mówi: „Ty, gościu, to przed
chwilą — co to miało znaczyć?”.