niedziela, 10 czerwca 2018

Spacer brzegiem Dunaju


Niedziela była bardzo wietrzna i zimna. Ale i tak wyruszyliśmy rodzinnie na spacer brzegiem Dunaju w odległym o 30 km Sigmaringen, gdzie długość Dunaju ma dopiero 60 km. Ostatni raz byliśmy tam dwa lata temu. Nic się tam nie zmieniło od tamtej pory. Tylko pogoda była gorsza.  Krótki opis Dunaju (drugiej co do długości rzece w Europie - 2888 km) na terenie miasta Sigmaringen znajdziesz na moim głównym blogu. Oto > LINK 





Choć zimno było jak diabli, i co rusz sypało śniegiem, ochoczo ruszyliśmy na promenadę 
wzdłuż Dunaju.


W taką pogodę Dunaj nie bardzo był modry.  


A to zdjęcie z początku maja sprzed 2 lat. Widać wyraźnie, że przyroda była bardziej rozwinięta
 i  Dunaj był rzeczywiście modry.  


To zdjęcie z ostatniej niedzieli. Poniżej sprzed 2 lat. Różnicę widać, nie tylko w przyrodzie, ale też 
i w naszej Rodzince. Teraz jest nas więcej - o jedną Wnusię.  



Na tych 2 zdjęciach (z ostatniej niedzieli i sprzed 2 lat) widać bardzo wyraźnie różnicę w przyrodzie.  



Zimno i wietrznie było niesamowicie, ale "coś" mi kazało wyjść z Aramisem na wysoką wieżę
 na brzegu Dunaju.  


Po chwili, kiedy robiłam z wieży zdjęcia krajobrazów, trzymając Aramisa na smyczy, już wiedziałam co to "coś" było. To była moja intuicja. To ona kazała mi schować Aramisa przed policją. :D Bo, może kwadrans wcześniej, Aramis wskoczył do Dunaju i popędził kaczki i łabędzie na wysepce. Przez cały czas skubaniec szedł obok nas bez smyczy, bo to posłuszny pies, ale pewnie jego natura psa myśliwskiego nagle wzięła górą... i nie wytrzymał. A to przecież Rezerwat Przyrody. No a w Niemczech - co bardzo mi się podoba - Ordnung muss sein. Ale moja intuicja też mi się podoba. ;)  


Policja przejechała spokojnie, rozglądając się na boki. A ja z wieży, spokojnie... i z pasją, 
fotografowałam nadal. Kurczowo trzymając na smyczy - mokrego jak szczur - Aramisa. :)  







Rodzinka maszeruje dalej. Aramis też... Mówiłam, że to bardzo spolegliwy pies?  


Przestało sypać drobnym śniegiem i co chwilę słoneczko wyłaniało się zza chmur. Od razu cieplej
się zrobiło na ciele... bo na duszy ciepło było cały czas.  


No proszę, jaki grzeczniutki ten nasz Aramis. Mówiłam, nie?  


Po spacerze, czas na lody w kawiarni pod Zamkiem Hohenzollernów.  


Widok na Zamek Hohenzollernów: teraz, i 2 lata temu.  


W otoczeniu bardziej rozwiniętej przyrody Zamek Hohenzollernów też wygląda ładniej. Ale co
 tam, nawet w takim anturażu przyrody, nieco spóźnionej, warto było, i dla ciała, i dla duszy, 
wyskoczyć nad Dunaj.   


HKCz
29.04.2016