Zobaczyłam
je zaraz po przebudzeniu w moim ogrodzie. Jakiś metr od schodów.
Byłam bardzo zaskoczona. Bo też żadnego innego śladu na świeżym
śniegu nie widziałam. Dookoła niczym niezmącona biel. Najpierw
pomyślałam, że to może jakieś duże ptaki tłukły się ze sobą
w powietrzu. Ale kiedy zeszłam do ogrodu, stwierdziłam, że to
jednak nie mogły być ptaki. Z tego względu chociażby, że żaden
odbity na śniegu ślad nie był poruszony. Każda kreska równiutka
jakby jednym cięciem noża wyryta. Albo techniką grawiury wykonana.
I co to mogło być? Może ktoś mi
podpowie? Ciekawe, czy się kiedyś dowiem.
Przyglądałam się tym śladom z
każdej strony. I im więcej się w nie wpatrywałam, tym bardziej
dziwne mi się wydawały. Z niczym mi się nie kojarzyły. W końcu
zmarzłam, bo sterczałam
w ogrodzie w samej tylko piżamie.
Szybko pobiegłam do środka, zarzuciłam na siebie kurtkę, chwyciłam za aparat fotograficzny
i w te pędy pognałam z powrotem do ogrodu. Koniecznie musiałam uwiecznić te ślady.
Zdawałam sobie sprawę, że jak wyjdzie słońce, to będzie po śladach.
Później na ekranie komputera w
różny sposób zacieniałam te ujęcia. Chciałam
sprawdzić,
czy z czymś mi się skojarzą. Ale nie. Z niczym mi
się nie skojarzyły. :( Chyba że... a nie,
nie, nie, lepiej
nie zdradzać.
Z natury jestem dociekliwym
człowiekiem, i jak coś zwróci moją uwagę, coś zobaczę, coś
usłyszę,
i nie bardzo wiem - co zacz, to wszelkimi możliwymi sposobami dociekam istoty danego zjawiska
lub rzeczy. I to tak długo, aż w końcu dowiem się czegoś mądrego, a tym samym, zaspokoję
swoją niewiedzę i ciekawość.
i nie bardzo wiem - co zacz, to wszelkimi możliwymi sposobami dociekam istoty danego zjawiska
lub rzeczy. I to tak długo, aż w końcu dowiem się czegoś mądrego, a tym samym, zaspokoję
swoją niewiedzę i ciekawość.
HKCz
9.03.2016