Wierny pies służy pomocą w każdej
sytuacji... Deszcz leje jak z cebra... A Pani...? Przeprosiła
na
chwilkę. ;)
Aramis lubi pozować do zdjęć. Nie
muszę go nawet wołać. Jak tylko zobaczy, że coś fotografuję,
od
razu pcha się w kadr.
A nie mówiłam?! :D
Wspaniale się maszeruje we mgle.
Przyszedł walec i wyrównał...
Dziękujemy!
Winniczki też to czują, że...
wyrównał. ;)
Widok na sąsiednią górę... A my
przez łąkę.
Dmuchawce unoszą się w powietrzu
niczym płatki śniegu. Jednego połknęłam. :D
Nad miastem mgła zaczęła się
unosić. W lesie mgły już nie ma.
Deszcz znów leje jak z cebra... i
żłobi sobie wijące się kałuże.
Skoro model już siedzi na tle pracy
drwali, to chociaż jedną fotkę trzeba było mu pstryknąć. :)
O, a tu moje autko w kadr się
wepchało. ;)
Wejdziemy do auta z innej strony.
Chciałam jeszcze krzyż na szczycie sfotografować. Widać go?
Aramis śpieszy się do auta,
bo nosem czuje zbliżające się śniadanko.
A już w aucie grzecznie czeka, aż
Wicepańcia buty szczotką sobie wyczyści. I jazda do domu.
Wieczorem jedziemy do innego lasu.
Wspaniale jest tak wędrować z
Aramisem po leśnych dróżkach rano i wieczorem, ale pomału ckni
mi
się już za moją Wnusią i za naszym codziennym kopaniem w gałę w
ogrodzie. Jeszcze
parę dni i znów będę wołać: - Perełko,
a gdzie piłka się schowała?! Pod krzaczkiem,
pod krzaczkiem...!
Zimno, zimno, ciepło, ciepło, cieplej, cieplej...! :)
HKCz
26.05.2016