W lesie byliśmy ponad godzinę. W tym
czasie słońce na niebie unosiło się coraz wyżej.
Na koniec wędrówki po lesie, ponownie
wspięliśmy się na szczyt góry Ochsenberg. Nasze miasto
tonęło
już w błękicie. Czerwień ustąpiła mu miejsca. Zupełnie inne
widoki, zupełnie inne wrażenie.
Ale też piękne. Nawet dla psa.
Tak myślę, bo Aramis nie bardzo chciał ze szczytu zejść.
Wołałam
go parę razy, a ten stał pod krzyżem i patrzył na mnie swoimi
ogromnymi oczami,
zdziwiony, że ja tym razem tak szybko schodzę
ze szczytu. Widzisz uparciucha tam? :)
HKCz
12.12.2015