I z Aramisem oczywiście. Wczoraj pod
wieczór słońce grzało niemiłosiernie. Nawet w lesie było
gorąco. O dłuższej wędrówce nie było mowy. A do lasu wyjść
trzeba. Aramis wymagał. Wybraliśmy się więc tylko na
spokojny spacer. A żeby ten spokojny spacer sobie jakoś
uatrakcyjnić, zabawialiśmy się swoimi cieniami. Zabawa była
przednia. Przynajmniej dla mnie. Ale sądząc po minie Aramisa, dla
niego pewnie też. :)