środa, 23 maja 2018

Pociągi pędzące po Polskiej Ziemi

Mam sentyment do pociągów. W dzieciństwie mieszkałam niedaleko dworca i wiele czasu spędzałam na torach. Wiele też radosnych przygód na torach przeżyłam. Były też i dramatyczne. Jedną z nich opisałam w swoich wspomnieniach pt. "Tragikomiczna przygoda na torach kolejowych" (<kliknij, jeśli masz ochotę). Teraz pozostało mi tylko podziwianie pędzących pociągów. Ale i to rzadko. Daleko mam do torów, a pociągami jeździć nie mam potrzeby. Jednak w czasie pobytu w Polsce miałam okazję napatrzyć się na pociągi. Bardzo mnie to cieszyło. Oto moje fotograficzne pokłosie pędzących polskich pociągów. Na końcu jest też fotka czegoś, co mi się z dzieciństwa przypomniało. ;)  




















Wszystkie pędzące pociągi podziwiałam oczywiście z Aramisem, kiedy o poranku (czasem
i wieczorem) wędrowaliśmy wzdłuż torów kolejowych po okolicznych polach i łąkach
na Dolnym Śląsku.


Aramis na początku - na widok pędzącego pociągu - miał pietruchę jak cholera. Uciekał w pole. Ale
w końcu się przyzwyczaił i siadał mi przy nodze, a ja spokojnie mogłam robić zdjęcia. Szkoda,
że nie są zbyt wyraźne. Trudno mi było zrobić lepsze przy takiej prędkości pociągu. 


Maszyniści gwizdali na nas za każdym razem... Pewnie nas już poznawali. ;) 


Aramis, choć już się nie bał, na wszelki wypadek szybko przebiegał przez tory. Nie był zadowolony,
kiedy ja się na torach raz zatrzymałam. Po co się zatrzymałam? Bo chciałam Wnuczkowi
zrobić coś pamiątkę.


O, właśnie to "dzieło". Fajne, nie? :) Wnuczek był uradowany bardzo, kiedy mu je z dumą wręczyłam. Córka mniej. Ba, zrugała mnie nawet, że tym "dziełem" zachęcam go do niebezpiecznej zabawy. Cóż było robić, spuściłam tylko po sobie uszy i przyznałam jej rację. Nie mogłam liczyć na to, że choć trochę zrozumie zabawy dzieci z mojej generacji. Wnuczka też, choć to rozsądny chłopak, odpowiednio pouczyłam w tym temacie. Tak na wszelki wypadek. No ale na szczęście, jak już wspominałam, do torów u nas daleko. :)   

HKCz
26.10.2016