niedziela, 27 maja 2018

Jestem psiarą

Psy kocham od zawsze. I zawsze też psy miałam. I mam. Nie wyobrażam sobie życia bez tego czworonożnego przyjaciela. Bez tych wpatrzonych z miłością oczu, bez tego radosnego merdania ogonem i poszczekiwania. Pies był, jest i już zawsze będzie pełnoprawnym, kochanym członkiem naszej rodziny. Lubię też psy fotografować. Nie tylko swoje. Jakie tylko napotkam.



Przyjaciele z... lasu. Często się w lesie spotykamy. Radosnych szaleństw nie ma wtedy końca.  


A tu (zabawowo), nasza kochana Malwina rasy Basset. To był nasz ostatni pies w Polsce.
Malwa była straszną rozrabiarą. Co z nią przeżyłam, to moje. Pisałam o tym > tutaj


Ten poważny Dog Arlekin, wabiący się Jocker, był naszym pierwszym psem w Niemczech.  


Tak jeździłam z Jockerem do Polski na odwiedziny. Celnicy bali się go jak ognia. ;) Zawsze puszczali 
nas bez kontroli. :D  


A tu Aramis, pies rasy Labradoodle, na wywczasach w Italii. To nasz rodzinny pies.  


Na pozostałych zdjęciach uwieczniłam psy w różnych miejscach,"zakumplowane" z Aramisem.  







Tu 16-letnia staruszka. Trzeba jej pomagać chodzić. Ma specjalną smycz.  





Sąsiedzki pies. Na nasz widok szczeka zawsze radośnie, że aż przez szybę słychać.  







Aramis śnieg też bardzo lubi.  



Aramis przede wszystkim kocha wodę. Koło akwenu, jakiegokolwiek, nie może przejść spokojnie, 
musi do niego wskoczyć, i jak się da, popływać. Tu na zdjęciu widać, że w wodzie już był. 
Zimno wtedy było jak diabli, a ten wparował do Dunaju. Dostał burę, bo to miejsce 
akurat było pod ochroną. Potem był już potulniutki jak baranek.


Widać, że tu też psiara mieszka. Ale chyba nie do końca, bo to śtućny pies.   


Na tym zdjęciu widać wyraźnie, że żadnej "śtućności" w tym psie być nie może. Jasne, bo to
nasz Aramis, nasz przyjaciel i stróż naszego domostwa. 

HKCz
16.07.2017