sobota, 26 maja 2018

Grudniowa wycieczka rowerowa

Chyba po raz pierwszy w życiu urządziłam sobie w grudniu wycieczkę rowerową. No ale zawsze musi być ten pierwszy raz. ;) Było zimno, szron zdobił las, a ja trochę przeziębiona… Ale co tam, skoro już wcześniej zaplanowałam sobie pojeździć na rowerze, to pojeździć musiałam. Nie dużo jednak, bo tylko 25 kilometrów po lasach i łąkach. Zimno mi w ogóle nie było. Wręcz przeciwnie. Do domu wróciłam spocona i… wyleczona. Serio! Przeziębienie minęło mi jak ręką odjął. I jak tu nie kochać roweru?




Hihihi...! Wyglądam jak kosmita, tak opatulona. Phiii...! Najważniejsze, że ciepło mi było. Pewnie
 też Kosmos nade mną czuwał. ;) 



W ocienionych miejscach wszędzie szron leżał na ziemi.  


Barany zbaraniały na mój widok. A ja na ich... Bo co one tam skubią, skoro trawa sztywna
 jest? Może lubią lody?  



Wyrżnęłam jak długa na zaszronionym zakręcie, ale jakoś dziwnie nic mi się nie stało... Aha,
przecież Kosmos nade mną czuwa.


W słońcu było cieplej i szronu ani śladu już. Ale po zaszronionych dróżkach fajniej mi
się jeździło... z poślizgiem. :D  

HKCz
8.12.2016