W niedzielę odbył się u nas ostatni przed wakacjami Turniej Piłki
Nożnej dla Dzieci. W turnieju udział wzięło 15 drużyn z
okolicznych Klubów Piłkarskich. Mnie interesowała najbardziej
drużyna Biało-Czerwonych. Gra w niej mój Wnuczek. Jest
bramkarzem. Podziwiam tego chłopaka, w tym miesiącu startował
też w zawodach LA, w Bike-Marathon, wcześniej w zawodach piłki
ręcznej, a teraz w jego najukochańszej dyscyplinie - piłce
nożnej. Oprócz tego pływa, jeździ na nartach, łyżwach,
wrotkach, i jakby tego było mało, to od 3 lat uczy się jeszcze
grać na gitarze, wcześniej na flecie. Chłopak orkiestra…
Serio!
Tu można obejrzeć
króciutki filmik z Facebook z sytuacji podbramkowej i akcji
bramkarza-Wnuczka > FILM
Przed meczem, jak zwykle,
trzeba posłuchać kilku uwag trenera.
Drużyny z różnych
miejscowości też już przygotowane do rozgrywek. Wszyscy wsłuchują
się w głos Prowadzącego, przekazującego ostatnie organizacyjne informacje.
się w głos Prowadzącego, przekazującego ostatnie organizacyjne informacje.
Jeszcze ostatnie oznakowania linii boiska i za chwilę dzieciaki zaczną kopać piłkę z wielką pasją i wolą wygrania.
Jeszcze kilka krzepiących
okrzyków.
...Iii? I piłka w grze.
Każdy mecz trwał po 10 min na dwóch boiskach. A potem zwycięzcy z
jednego boiska grali ze zwycięzcami z drugiego boiska. W
międzyczasie można było sobie odpocząć i przywitać spóźnionych
kibiców.
No właśnie, na tych
kibiców jeszcze, a właściwie "kibicki", czekał mój
Wnuczek. Papa i babcia byli od początku na posterunku.
Czas na małą przekąskę
i krótkie, pouczające rozmowy.
Czas na kolejny mecz.
Wnuczek bronił zawzięcie, ale w sześciu meczach też i kilka
bramek puścił. W końcu wyszło na remiz.
Chcąc nie chcąc, czas na
jedenastki, a właściwie "dziewiątki" - w ich przypadku.
Kibiców było bardzo
dużo. Większość siedziała lub stała z prawej strony. Gdyż tam
właśnie były ustawione namioty, gdzie można było czegoś się
napić, albo też zjeść coś konkretnego. Były też przeróżne
ciasta przygotowane przez matki albstadtckich piłkarzy. Też jadłam.
Pychota! Nie wiem jednak dlaczego ani jednego zdjęcia tej ważnej -
skądinąd - "prawej strony" nie zrobiłam. Pewnie
rozgrywkami byłam zbyt zajęta.
Ostatnie "dziewiątki"
- w rezultacie których, drużyna Biało-Czerwonych zajęła 3
miejsce. Wnuczek był zawiedziony i smutny. Aż się popłakał. Bo
jaki się okazało, obiecał wygraną jednemu ze swoich
kolegów-piłkarzy, który z powodu przeprowadzki do innego miasta,
grał z drużyną ostatni mecz. Niestety, nie udało się. Rodzinni
kibice, czyli my, jednak nie pozwoliliśmy mu być długo smutnym.
Przekonywaliśmy go, że grał wspaniale, i że dumni jesteśmy z
niego. Mama zaproponowała mu też, aby zaprosił tego kolegę do
siebie na weekend. To najbardziej do niego przemówiło i po chwili
był już wesoły.
Wnuczek poprosił trenera,
aby puchar za 3 miejsce dać odchodzącemu koledze. Trener zwołał
wszystkich piłkarzy i spytał się czy się na to godzą. Wszyscy
się zgodzili.
Tu mistrzowie odbierają
puchar. Wśród nich czarna dziewczynka. Trzeba przyznać, że dobra
była w te klocki. ;)
Jeszcze jedna pamiątkowa
fotka (nie wszystkich, część pojechała już do domu)... i do
kolejnych rozgrywek po wakacjach!
Czołem Biało-Czerwoni!
Jesteśmy z Was bardzo dumni.
HKCz