czwartek, 1 marca 2018

Deszczowa wycieczka po Raichbergu

W ostatni czwartek zaplanowałam sobie wycieczkę rowerową po Raichbergu. Kiedy byłam już gotowa do wyjazdu, tak się rozpadało, że musiałam zmienić ubiór, a i środek lokomocji. Pojechałam autem, a potem z kijkami Nordic Walking przemaszerowałam cały Raichberg w strugach deszczu. Mimo to, byłam bardzo zadowolona z wycieczki.




Nägelehaus, Dom Wędrowca. To miejsce noclegów dla wędrowców na szczycie Raichberg
 (956 m.p.p.m.)


Tuż za Nägelehaus, wznosi się ogromny przekaźnik radiowo-telewizyjny (137 m). Zbudowany
został w 1950 roku, a w późniejszych latach przebudowywany.


Wycieczkę swą planowałam przede wszystkim dlatego, że chciałam stanąć na tym oto miejscu
 i zobaczyć przepiękną panoramę z widokiem na sławny Zamek Hohenzollernów w Hechingen.
Niestety, deszcz i mgła uniemożliwiły mi to. Na wprost - na szczycie góry - widać tylko
lekko majaczący zarys Zamku.  


O, właśnie tego zamku. Na dużym zoomie tak powinnam go uwiecznić. Zwiedzałam ten zamek
 w Hechingen kilkukrotnie. Opisałam go na swoim głównym blogu > LINK 


Skoro niewiele mogłam zdziałać w tym miejscu, ruszyłam dalej. Parokrotnie mało szpagatu nie
 zrobiłam na mokrych, śliskich korzeniach drzew. Pomimo to, wspaniale mi się
maszerowało w deszczu.  


Panoramy u podnóża Reichbergu ze względu na gęstą mgłę podziwiać nie mogłam, skupiłam
się za to na podziwianiu samego szczytu góry.  



Na krótko mgła się przerzedziła, ale tylko na krótko.  




Mieszkańcy Onsmettingen ku pamięci.  


Miejsce jak z horroru. Tu już musiałam bardzo uważać. Co rusz głębokie przepaści lub
szczeliny po trzęsieniu ziemi, niczym nie zabezpieczone.  



Nie spotkałam tu żywej duszy. Ale nie czułam żadnego lęku.  


Natknęłam się tylko na jedną głęboką - na kilkadziesiąt metrów - szczelinę, która była
zabezpieczona metalowym mostkiem.  



Wychodząc z lasu zobaczyłam już więcej śladów działalności człowieka.  


Na Wieże Widowiskową nie wchodziłam, bo nie było sensu. Przy takim zamgleniu i deszczu
i tak nic bym nie zobaczyła.  


Na nadajnik chyba bym się nigdy nie wspięła. ;)  



Czas wracać, bo pomimo przeciwdeszczowego ubrania, czułam się już lekko przemoczona.  


Przyznam jednak szczerze, że wracałam zadowolona i... bardzo dotleniona.  


W aucie zdjęłam mokre ciuchy, zjadłam drugie śniadanie i po chwili ruszyłam w drogę
powrotną. Do domu miałam 20 km.  


Po drodze obiecałam sobie, że wrócę tu w piękną pogodę, ale już na pewno rowerem.
I wróciłam. Oto dowód > LINK

HKCz
20.06.2015