sobota, 3 marca 2018

Byk to też krowa

Wspominałam już, że lubię krowy. Sentyment z dzieciństwa. Gdzie jakie zobaczę, zatrzymuję się, pogaduję sobie z nimi i fotografuję. Parę dni temu, będąc na wycieczce rowerowej, daleko pod lasem, zobaczyłam stado pasących się krów. Postanowiłam im się poprzyglądać i obfotografować z daleka. Ale krowy na mój widok, najwyraźniej nabrały ochoty na bliższy kontakt ze mną i spod lasu biegiem ruszyły w moim kierunku. Na moment zwątpiłam. Zastanawiałam się, czy aby nie serwować się ucieczką, ale kiedy zobaczył cienki drut elektrycznego pastucha, zostałam.



Kiedy wszystkie krowy dobiegły do pastucha i zatrzymały się, przepychając się z drugiego rzędu do pierwszego, zobaczyłam, że to same byczki. No to znów na moment zwątpiłam. Ale kiedy upewniłam się, że byczki trzymają odległość od drutu, przestałam mieć obawy. Wszystkie byczki wlepiły we mnie swoje oczy, a ja pogadałam sobie z nimi i zrobiłam im kilka fotek.  




W drugim rzędzie najbardziej przepychał się czarny i biały byczek.  




Biały byczek w końcu sobie poradził… i wyszedł przed szereg.  


Byczek z pierwszego rzędu się wkurzył i pognał białego byczka znów do tyłu.  


Czarny byczek na wszelki wypadek stał już grzecznie z tyłu i nie spuszczał ze mnie swoich ogromnych oczu.  


Fernando? Kto wie. Pogadałam sobie z nim chwileczkę, pstryknęłam mu fotkę... i pojechałam dalej.

HKCz
11.07.2015