Mam szczególny sentyment do krów.
Dlaczego? Pewnie dlatego, że w dzieciństwie moja rodzinka miała
własną, mlekodajną krowę. Nasza Mama tak bardzo dbała o swoje
dzieciaki, że choć warunków specjalnych dla krowy nie było
(mieszkaliśmy w mieście), to je stworzyła, abyśmy tylko mogli
mieć świeże, zdrowe mleko. Pamiętam jak bardzo wszyscy
płakaliśmy, kiedy Mama musiała już oddać ją starowinkę na
spęd. Potem, na wakacjach u Cioci na wsi, swoją miłość do krów
przelewałam na jej krowy. Dzisiaj pozostało mi jedynie ich
fotografowanie, co czynię z wielką przyjemnością.
Wiele wesołych historyjek ze spotkania
3 stopnia z krową opisałam w swoich wspomnieniach z dzieciństwa.
Jedną z nich, o pewnej groźnej krowie Malinie, zamieściłam
na blogu "Szczęśliwa kobieta". Oto > LINK
To mój ulubiony
cielaczek. Chodził za mną krok w krok i... podlizywał się.
Hihihi...! cały
obiektyw mi krówka zachuchała, a potem wylizała.
Krowia sypialnia na
świeżym powietrzu (zdjęcie z kilkukilometrowej odległości).
Cześć krówko! Do
następnego razu! Po krowich oczach widać, że ona też mnie
lubi. ;)
HKCz
16.05.2015