niedziela, 25 lutego 2018

Dzień Matki miał ciąg dalszy

Jak już wspominałam w poprzednim wpisie, aby rodzinnie świętować Dzień Matki, umówiliśmy się na kolację w leśnej karczmie Brunnetal. Bardzo przyjemnie spędziliśmy tam czas. Najpierw pyszna kolacja i krótka zabawa na podwórku karczmy, a potem długi spacer po dolinie i lesie wokół karczmy.



Wystrój karczmy bardzo stylowy. Wszystko z drewna.



Ha, nawet toaleta jest stylowa.


Na podwórku karczmy można skorzystać także z grilla. Tu także można zaopatrzyć się we wszystko, co do grilla potrzeba.



Obok karczmy przebiega linia kolejowa. Akurat popędził niedzielny, krótki pociąg. Pan maszynista pomachał nam wesoło na przywitanie. Nie zagwizdał, bo nie wolno.


Dzieciaki mają tu radości co niemiara. Na podwórku, tuż pod lasem, stoi mnóstwo różnych przyrządów do zabawy i ćwiczeń sportowych.




I bez przyrządów można poćwiczyć... na przykład karate. ;)


No i wreszcie długi spacer po dolinie i lesie wokół karczmy.



Tu można sobie pobiegać ile wlezie.


A nasza najmniejsza Kruszynka, jak zwykle, śpi smacznie w chuście na piersiach Mamy.


Poskakać sobie na dziełach drwali też można.


 Babcia, najstarsza Mama w rodzince, też przecież musi. Wnuczki babcię już dobrze znają i wiedzą, że długo namawiać jej nie trzeba.


Potok górski płynie wartkim nurtem... i takie tu rześkie powietrze.


Matka Natura żyje tu własnym, przez nikogo nie zmąconym życiem.


Wszystko co piękne, szybko się kończy. Słońce chyli się już ku zachodowi. Czas na powrót.



Majowe zapachy roznosiły się wszędzie. Dominował cudowny zapach bzu. Czułam go jeszcze po powrocie do domu.

HKCz
12.05.2015