Jestem psiarą i za kotami nie
przepadam. Toleruję je jednak. I kiedy zajdzie taka potrzeba, zawsze
im na różne sposoby pomagam. Ile ja wrzeszczących wniebogłosy
kotów z drzew zdjęłam, to już nawet nie pamiętam. Nie wiem, co
mnie na kota dzisiaj wzięło. Dzień Kota już dawno minął…
Chyba to, że dzisiaj akurat spotkałam takiego jednego dziwnego kota
na polanie głęboko w lesie. Jak go z daleka fotografowałam,
myślałam, że lisa fotografuję. Bo parę dni wcześniej liska tam
właśnie widziałam. A to kot. Co on tam robił tak daleko od domu?
Trudno zgadnąć. Jak i wiele innych rzeczy z kotem związanych.
Kolejny kotek czekał na mój ratunek.
Ależ darł mordkę.
Uratowany, wdzięczności wcale nie okazał.
No, no, co za werandę ma ten kot. Jego Pańcia pewnie mocno go kocha... a i fantazję ma. :)
O, a co to za czynność? Z higieną
związana, czy z czym innym?
Co koń na to? Spiorunował kota
wzrokiem i kot się uspokoił. ;)
Szczyt lenistwa... Ta ruda kocica jest
tak leniwa, że nie chce jej się na myszy polować, jak
na kota
przystało, tylko czeka aż jakaś sama do niego przyjdzie.
Co rusz zagląda też na swoje małe.
Czy "takie polowanie" to dobry przykład dla potomka?
A te poniższe koty, to z sąsiedztwa, które notorycznie odwiedzają mój ogród. I nie tylko ogród.
Zdarza się, że i do domu mi włażą. Raz takiego jednego intruza u siebie w sypialni dorwałam.
Zwinięty w kłębuszek spokojniutko spał sobie na moim łóżku... Cholera! (przepraszam). :D
- A ty gdzie?! Nawet nie myśl, że
cię wpuszczę.
Ten kot, dumny jak paw, przechadza się
zawsze po moim ogrodzie wolnym i dostojnym krokiem.
Patrzy
na mnie, owszem, ale jakoś tak dziwnie.
- Dobra, dobra, idź sobie dalej!
- No nie pogadasz! Chce wejść do
środka... i basta!
Nie wpuściłam intruza... To ten
postanowił drzemkę sobie uskutecznić na mojej
wycieraczce.
O, a to ten lisek, o którym
wspominałam wyżej. Zdjęcie to robiłam z bardzo daleka i
z
maksymalnym powiększeniem. Dopiero na ekranie komputera zobaczyłam
co to za zwierz.
Temu oto zwierzęciu z tego samego
miejsca i z tej samej odległości robiłam zdjęcie. Tyle
że
kilka dni później. I też dopiero w domu zobaczyłam, że ten
zwierz... to nie lis.
Ech te koty!... Kto je zrozumie?
A "mój" kocur znów siedzi
wytrwale pod drzwiami do ogrodu... Co on chce ode mnie?...
- A siedź
sobie ile chcesz. Tylko nie waż się włazić mi znów do domu. No!
HKCz
28.05.2017