piątek, 8 czerwca 2018

Koty w obiektywie psiary

Jestem psiarą i za kotami nie przepadam. Toleruję je jednak. I kiedy zajdzie taka potrzeba, zawsze im na różne sposoby pomagam. Ile ja wrzeszczących wniebogłosy kotów z drzew zdjęłam, to już nawet nie pamiętam. Nie wiem, co mnie na kota dzisiaj wzięło. Dzień Kota już dawno minął… Chyba to, że dzisiaj akurat spotkałam takiego jednego dziwnego kota na polanie głęboko w lesie. Jak go z daleka fotografowałam, myślałam, że lisa fotografuję. Bo parę dni wcześniej liska tam właśnie widziałam. A to kot. Co on tam robił tak daleko od domu? Trudno zgadnąć. Jak i wiele innych rzeczy z kotem związanych. 




Kolejny kotek czekał na mój ratunek. Ależ darł mordkę.   


Uratowany, wdzięczności wcale nie okazał.


No, no, co za werandę ma ten kot. Jego Pańcia pewnie mocno go kocha... a i fantazję ma. :)


O, a co to za czynność? Z higieną związana, czy z czym innym?  


Co koń na to? Spiorunował kota wzrokiem i kot się uspokoił. ;)  


Szczyt lenistwa... Ta ruda kocica jest tak leniwa, że nie chce jej się na myszy polować, jak 
na kota przystało, tylko czeka aż jakaś sama do niego przyjdzie.  



Co rusz zagląda też na swoje małe. Czy "takie polowanie" to dobry przykład dla potomka?



A te poniższe koty, to z sąsiedztwa, które notorycznie odwiedzają mój ogród. I nie tylko ogród. 
Zdarza się, że i do domu mi włażą. Raz takiego jednego intruza u siebie w sypialni dorwałam. 
Zwinięty w kłębuszek spokojniutko spał sobie na moim łóżku... Cholera! (przepraszam). :D




A ten staruszek ma pewnie coś z oczami... Biedulka.


 Kolejny kocur czeka aż drzwi do ogrodu otworzę.


- A ty gdzie?! Nawet nie myśl, że cię wpuszczę.  


Ten kot, dumny jak paw, przechadza się  zawsze po moim ogrodzie wolnym i dostojnym krokiem. 
Patrzy na mnie, owszem, ale jakoś tak dziwnie.  
  


- Dobra, dobra, idź sobie dalej!  


- No nie pogadasz! Chce wejść do środka... i basta!   


Nie wpuściłam intruza... To ten postanowił drzemkę sobie uskutecznić na mojej wycieraczce.  


O, a to ten lisek, o którym wspominałam wyżej. Zdjęcie to robiłam z bardzo daleka i 
z maksymalnym powiększeniem. Dopiero na ekranie komputera zobaczyłam co to za zwierz.  


Temu oto zwierzęciu z tego samego miejsca i z tej samej odległości robiłam zdjęcie. Tyle że 
kilka dni później. I też dopiero w domu zobaczyłam, że ten zwierz... to nie lis. 


Ech te koty!... Kto je zrozumie?  


A "mój" kocur znów siedzi wytrwale pod drzwiami do ogrodu... Co on chce ode mnie?... 
- A siedź sobie ile chcesz. Tylko nie waż się włazić mi znów do domu. No!  

HKCz
28.05.2017