niedziela, 3 czerwca 2018

Deszczowa wędrówka po rezerwacie przyrody

Ciągle pada... A niech sobie pada! Złapałam za kijki i ruszyłam za miasto. Do rezerwatu przyrody. Wycieczka była udana. Wymaszerowałam 20 km po górach i lasach. Po drodze przyglądałam się przyrodzie coraz bardziej budzącej się do życia. Tym razem najbardziej interesowały mnie drzewa. Ale nie tylko, bo także praca geodetów. Z tym, że drzewa swobodnie mogłam sobie obfotografowywać, ale geodetów już nie. No nie miałam odwagi. Ale chwilkę sobie z nimi pogadałam.














Geodeci przyjechali z różną "maszynerią", mechaniczną o wysokiej technologii, i nie tylko...  


...Nie tylko, bo to co zobaczyłam na skraju lasu zadziwiło mnie bardzo.  


Co za eksperyment przeprowadzali pojęcia nie mam. Ale nie chciało mi się już cofać, by ich oto spytać.  




Knajpka w lesie o tak wczesnej porze nieczynna. Ale co tam, w plecaku miałam swoją herbatę.  


Plac zabaw przy knajpce okropnie przemoczony.  


O, tu bym sobie posiedziała chwileczkę... Gdyby nie padało.  



Drwale napracowali się bardzo, ale teraz chyba też czekają na słońce.


Czy to przypadek, czy drwale chcieli nam coś przekazać?  


Po dwóch godzinach maszerowania zaczęłam kierować się w stronę domu. Z tego cudownie 
pachnącego miejsca, miałam jeszcze jakieś 2,5 km w górę, a potem 4 km w dół. 

HKCz
20.04.2016