Wiosna. Czas na
wędrówki. Dalekie wędrówki. W ostatnią niedzielę rodzinnie
rozpoczęliśmy wiosenny sezon. Wybraliśmy się na wędrówkę do
miasta Bad Buchau i po jego okolicach, bardzo szczególnych
okolicach. Bad Buchau (Badenia-Wirtembergia) słynie jako kurort
leczniczy bazujący na kąpielach błotnych i mineralnych, ale przede
wszystkim z Federseemuseum, silnie zamulonego jeziora końca
epoki lodowcowej, z którego pochodzą liczne znaleziska po
plejstoceńskich łowcach reniferów i mieszkańców z epoki kamienia
łupanego, sięgającego okresu celtyckiego. A także z chyboczącego
się lasu. Wszystkie te wspaniałe atrakcje opisałam pokrótce na
swoim głównym blogu.
Nie, to jeszcze nie ja...
;)
Klinika Rehabilitacyjna i jej piękne
otoczenie.
Atrakcji w Bad Buchau mnóstwo, tylko
wybierać trasy.
A może by tak na
basen...? ;)
Lepiej w strumieniu się
pochlapać.
Nawadnianie obszarów pod
ochroną ważna rzecz.
W parku klinicznym można
podziwiać metaloplastykę.
Wędrując
po parku trzeba przejść kilka mostków.
.
Kierunek
chyboczący się las - marsz!
Kolibie
zdrowo... Ale frajda!
Korzenie
drzewa celowo są odkryte, aby zrozumieć chyboczący się las.
W
chyboczącym się lesie jest wiele zwierząt, które wraz z lasem są
oczywiście pod ochroną.
Wychodząc
z lasu, widzi się ogromne przestrzenie.
Na
drodze do Federseemuseum ogromny
pomnik przyrody.
Muzeum
to oferuje na świeżym powietrzu
wiele archeologicznych znalezisk do oglądania, z którym można się
dowiedzieć o życiu ludzi w tamtych czasach.
Domki
prehistoryczne zbudowane z drewna, gliny, trzciny i słomy.
Wszędzie
szeleszczą na wietrze wysokie trzciny.
Platformy
widowiskowe, z których można podziwiać przepiękną, bardzo
rozległą panoramę.
Na
koniec wędrówki poszliśmy zwiedzić miasto.
Uliczki
miasta są piękne i bardzo zadbane.
Uliczki
są bardzo wąskie, ale bezpiecznie się po nich chodzi.
Restauracyjki
swoim pięknym wyglądem zachęcają gości do wejścia.
W
parku ogromne przestrzenie. I wszędzie rosną brzozy.
W
stawie pływa dużo ryb. Najwięcej karpi.
Po
drodze podziwialiśmy fikuśną, ale wiele mówiącą fontannę przy
Klinice Rehabilitacyjnej.
Aramis
szedł przy nas rozglądając się na boki, ale kiedy w końcu
popatrzył na wprost, kilka metrów od figury bardzo sfatygowanej
babinki, jak nie podskoczy z przerażenia, jak nie zacznie ujadać.
Jak szalony! Wszyscy ludzie, przechodzący obok, zatrzymali się i
wpatrywali się w niego. Jedni z przerażenia, drudzy z
zaciekawienia. A po chwili, kiedy Aramis się kapnął, że palnął
gafę i się zawstydził, wszyscy buchnęliśmy gromkim śmiechem.
Aramis
wtedy - w mig - wskoczył do fontanny i ochłodził swoje "rumieńce".
Babinka już spokojna...
;)
Zbliża się wieczór,
czas wracać do domu...
A gdzie to nasze auto?!
HKCz
2.04.2014