wtorek, 6 lutego 2018

Wędrówka po Bad Buchau, chyboczącym się lesie i prehistorycznym obozie

Wiosna. Czas na wędrówki. Dalekie wędrówki. W ostatnią niedzielę rodzinnie rozpoczęliśmy wiosenny sezon. Wybraliśmy się na wędrówkę do miasta Bad Buchau i po jego okolicach, bardzo szczególnych okolicach. Bad Buchau (Badenia-Wirtembergia) słynie jako kurort leczniczy bazujący na kąpielach błotnych i mineralnych, ale przede wszystkim z Federseemuseum, silnie zamulonego jeziora końca epoki lodowcowej, z którego pochodzą liczne znaleziska po plejstoceńskich łowcach reniferów i mieszkańców z epoki kamienia łupanego, sięgającego okresu celtyckiego. A także z chyboczącego się lasu. Wszystkie te wspaniałe atrakcje opisałam pokrótce na swoim głównym blogu.

Nie, to jeszcze nie ja... ;)


Klinika Rehabilitacyjna i jej piękne otoczenie.  


Atrakcji w Bad Buchau mnóstwo, tylko wybierać trasy.


A może by tak na basen...?  ;)
  

Lepiej w strumieniu się pochlapać.  


Nawadnianie obszarów pod ochroną ważna rzecz.  


W parku klinicznym można podziwiać metaloplastykę.  


Wędrując po parku trzeba przejść kilka mostków.
.

Kierunek chyboczący się las - marsz!


Kolibie zdrowo... Ale frajda!


Korzenie drzewa celowo są odkryte, aby zrozumieć chyboczący się las.


W chyboczącym się lesie jest wiele zwierząt, które wraz z lasem są oczywiście pod ochroną.


Wychodząc z lasu, widzi się ogromne przestrzenie.


Na drodze do Federseemuseum ogromny pomnik przyrody. 


Muzeum to oferuje na świeżym powietrzu wiele archeologicznych znalezisk do oglądania, z którym można się dowiedzieć o życiu ludzi w tamtych czasach. 


Domki prehistoryczne zbudowane z drewna, gliny, trzciny i słomy.


Wszędzie szeleszczą na wietrze wysokie trzciny.


Platformy widowiskowe, z których można podziwiać przepiękną, bardzo rozległą panoramę.  




Na koniec wędrówki poszliśmy zwiedzić miasto.



Uliczki miasta są piękne i bardzo zadbane.


Uliczki są bardzo wąskie, ale bezpiecznie się po nich chodzi.


Restauracyjki swoim pięknym wyglądem zachęcają gości do wejścia.


W parku  ogromne przestrzenie. I wszędzie rosną brzozy.



W stawie pływa dużo ryb. Najwięcej karpi.


Po drodze podziwialiśmy fikuśną, ale wiele mówiącą fontannę przy Klinice Rehabilitacyjnej.




Aramis szedł przy nas rozglądając się na boki, ale kiedy w końcu popatrzył na wprost, kilka metrów od figury bardzo sfatygowanej babinki, jak nie podskoczy z przerażenia, jak nie zacznie ujadać. Jak szalony! Wszyscy ludzie, przechodzący obok, zatrzymali się i wpatrywali się w niego. Jedni z przerażenia, drudzy z zaciekawienia. A po chwili, kiedy Aramis się kapnął, że palnął gafę i się zawstydził, wszyscy buchnęliśmy gromkim śmiechem.


Aramis wtedy - w mig - wskoczył do fontanny i ochłodził swoje "rumieńce".


Babinka już spokojna... ;)  


Zbliża się wieczór, czas wracać do domu...  


A gdzie to nasze auto?!  


HKCz
2.04.2014